Sympozjum obrzucania błotem

2010-04-30 00:00:00

Student: Trzeba przyznać, że polski internauta to osobnik o wyjątkowej fantazji. Znawca poprawnej polszczyzny, który posiada znakomity zmysł analityczny i błyskawicznie wszystko liczy.

Ten tajemniczy czytelnik, najczęściej nazywa się „ktoś”, bezbłędnie wyliczy każdy błąd w artykule, który akurat pojawił się na portalu.

Dokona analizy i na podstawie ilości błędów, pomnożonej przez skalę ich karygodności, stwierdzi komentarzem poziom upośledzenia umysłowego autora tekstu. Psychiatra-entuzjasta przez internet. Przełom w medycynie! I to za free!

Ale to tylko jeden przedstawiciel tej szanownej rodziny. Są też przecież jasnowidze, którzy na podstawie szczegółu w tekście są w stanie odnaleźć drzewo, z którego urwał się bohater artykułu.

Inny, hobbysta ginekolog, jest w stanie przez internet określić rodzaj pieszczot, jakiego brakuje danej osobie danego dnia lub jaki organ rozrodczy dziś ona reprezentuje.

Oczywiście nigdy nie jest tak, że na jeden tekst przypadnie jeden taki specjalista. Zazwyczaj jest ich kilku. I póki analizują to, co wyżej przeczytali, to jest jeszcze czysto.

Gorzej się robi, gdy zaczną analizować siebie nawzajem. Wnioski i odkrycia schodzą na dalszy plan. Zaczyna się sympozjum obrzucania błotem i celnego miotania mięsem.

Oczywiście wszystko ułatwia komfort pisania pod pseudonimem. Jakże wszyscy jesteśmy odważni, gdy możemy skryć się za chmurką z kilku literek. Armia superbohaterów, odkrywcy teorii spiskowych i pogromcy dyletanctwa. Wcale nie mam zamiaru się wyłamywać. A co? Też będę anonimowy! I co mi zrobicie?

Poza tym, przecież każdy z nas jest specjalistą w niejednej dziedzinie. Każdy z nas ma jakąś nadnaturalną umiejętność, którą wykorzystuje na forach i w komentarzach.

Oczywiście są komentarze rzeczowe, mądre i na temat. Giną one jednak szybko w potoku pomyj wylewanych przez tych, którym chodzi o jedno - żeby przez internet wsadzić komuś palec w oko. Dać upust energii, której najwyraźniej nie potrafimy inaczej wykorzystać.

Toczyć dalej tą plujokrację, gdzie, gdy kończą się argumenty, zaczyna się anonimowe plugastwo. Czy naprawdę, Drogi Internauto, tak łatwo dasz się podpuścić?

marKoniec
Uwaga! To jest archiwalny artykuł. Może zawierać niaktualne informacje.