Z telewizji na uczelnię

2015-07-17 09:00:00 (ost. akt: 2015-07-15 11:13:40)
Tomasz Szymuś jest wykładowcą na UWM. Na zajęciach studenci często pytają go o kulisy programu "Taniec z gwiazdami"

Tomasz Szymuś jest wykładowcą na UWM. Na zajęciach studenci często pytają go o kulisy programu "Taniec z gwiazdami"

Autor zdjęcia: Archiwum prywatne

Początkowo nie myślał o tym, żeby być wykładowcą, teraz traktuje to jako misję. Godzi pracę na festiwalach i w "Tańcu z gwiazdami" z wykładami na UWM. Rozmawiamy z dyrygentem Tomaszem Szymusiem, który w Olsztynie kończył Państwową Szkołę Muzyczną.

— Dlaczego zaczął pan pracę na Wydziale Sztuki UWM?
— Nigdy wcześniej nie myślałem, żeby być wykładowcą. To był pomysł profesora Marcina Wawruka, kierownika Zakładu Dyrygentury i Kształcenia Wokalnego w Instytucie Muzyki UWM. Kiedy pierwszy raz zaproponował mi nauczanie studentów, nie byłem do tego przekonany, ale z jednej strony zadziałał brak asertywności, a z drugiej myśl, że jednak warto spróbować. W ten sposób zaczął się nowy rozdział w moim życiu.

— Jak długo trwa już ten rozdział?
— Od czterech lat. Prowadzę zajęcia m.in. z aranżacji komputerowej oraz zespołów. To właśnie te przedmioty cieszą się największą popularnością wśród studentów. Możliwość poznania "z pierwszej ręki" praktycznej wiedzy na temat festiwali czy np. kulisów „Tańca z gwiazdami” jest dla nich bardzo atrakcyjna.

— A pytań o sam „Taniec z gwiazdami” mają zapewne sporo.

— Zdecydowanie! Ciekawi ich to, jak to właściwie wygląda praca za kulisami. Ale nie braknie także pytań o znanych i lubianych: czy naprawdę są tacy, jak się o nich mówi, jak się zachowują... Właściwie mógłbym na poczekaniu zacytować cały pakiet typowych pytań o gwiazdy (śmiech). Poza tym duża część studentów chciałaby wybrać się ze mną do Warszawy, żeby zobaczyć, jak „Taniec z gwiazdami” wygląda za kulisami. I mimo że chciałbym tam zabrać ich jak najwięcej, to jednak liczba miejsc jest ograniczona i zawsze wybieram tylko najzdolniejszych studentów.

— Nie jest tak, że to pana znane nazwisko przyciąga ich na salę wykładową?
— Nigdy czegoś takiego nie zauważyłem. Co prawda zdarza się, że jestem rozpoznawany na ulicy i wtedy zazwyczaj padają pytania o współpracę z gwiazdami, jednak myślę, że na moje zajęcia studenci przychodzą przede wszystkim po praktyczną wiedzę. A ja przekazuję ją im z przyjemnością.

— Jak się pan czuje na akademickiej katedrze?
— Nauczanie traktuję jako misję i staram się dać studentom jak najwięcej wiedzy, którą będą mogli praktycznie wykorzystać. Chcę, żeby korzystali z moich doświadczeń, jeśli może to im pomóc. Poza samym nauczaniem namawiam ich gorąco, aby łączyli się w zespoły, bo te mają największa szanse wybicia się. Młodemu, nieznanemu artyście jest bardzo trudno zostać zauważonym. Z kolei ja od studentów także dostaję bardzo wiele. Przykładowo dzięki nim mam możliwość słuchania muzyki, po którą sam bym nigdy nie sięgnął. A tak, po zagłębieniu się w te utwory, często odnajduję tam różne wartości.

— Mimo wszystko kursowanie Olsztyn-Warszawa musi być męczące.

— Praca na uczelni daje mi ogrom satysfakcji, a jednocześnie odwiedzam Olsztyn i okolice. To miejsce, w którym mogę zwolnić i się wyciszyć. Po prostu czas płynie tu wolniej. Poza tym naprawdę lubię moje zajęcia ze studentami.

Ewelina Zdancewicz

Źródło: Gazeta Olsztyńska

Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB